top of page

Chwaszczyńska 10 i Onico Gdynia Półmaraton

Siema. Miały być dwa oddzielne wpisy, ale byłem tak zajęty treningami i żyłem też tylko Onico półmaraton Gdynia ze zwyczajnie nie miałem czasu, by zrobić relacje z Chwaszczyńskiej 10, która odbyła się 11.03.17. Dlatego teraz relacja z dwóch wspaniałych imprez na pomorzu. Chwaszczyńska 10 to prolog z cyklu Kaszuby Biegają, jak sama nazwa wskazuje, do pokonania było 10 km, ale mój zegarek pokazywał co innego. Innym tez wychodziło inaczej, niektórym mniej niektórym więcej. Organizacja na Kaszubach jak zawsze na wysokim poziomie, można mieć zastrzeżenie do organizatorów, że wyniki dotarły dopiero późnym wieczorem w niedziele, ale to nie ich wina, tylko urządzenia mierzącego czas, coś nie zadziałało i tyle. Czasem tak bywa. Mnie to jednak nie przeszkadzało, wiedziałem, w jakim czasie przybiegłem. Ustaliłem sobie cel na ten bieg, poprawić czas z tamtego roku, a przy okazji zejść poniżej 38 minut. Oczywiście oba cele zaliczyłem jak checkpointy w grze :). Czas według zegarka to 36:58, a czas w wynikach to 36:45, wiec jest super. Bieg po lesie sprawił mi dużo frajdy i przyjemności, czuć moc w nogach. Sądzę, że to dobry prognostyk przed 3 Maraton Gdańsk.


Dodam, że moi znajomi, którzy startowali, spisali się świetnie. Joanna Błoch pokazała klasę 52:22 to obiecujący wynik przed półmaratonem, Andrzej Smętek równy mocny poziom 45:33, Joanna Cłapa 59:25 złamana godzina, a końcu, ale nie ostatni Amine Behilil w debiucie wykręcił piękny czas :) 45:58. Wszyscy trochę potrenują i będą walczyć z trenerem. Teraz czas na Onico Gdynia Półmaraton. Od dłuższego czasu chodziłem nakręcony jak zegarek, jarałem się na każdym kroku, że jestem pacemakeremm w Gdyni na 1:35. Dla mnie to coś nowego. Nigdy wcześniej nie byłem zajączkiem, więc to był mój debiut tak jak start rok temu w półmaratonie i to tez w Gdyni.



Na wstępie tego wpisu pragnę podziękować Piotrowi Krakowskiemu. To jest człowiek, dzięki któremu mogę zawdzięczać mój, nasz sukces. Dziękuje, że podczas tak wspaniałej imprezy tworzyliśmy wspaniały duet. Zrobiliśmy wszystko by uszczęśliwić innych. Była świetna zabawa, był ooooooooogień, była moc i sporo wrażeń. Dziękuje, że byłeś przy moim debiucie, w roli zajączka, bez ciebie by tego nie było. Piotr powodzenia i sukcesów w tym, co robisz, obyś poznał więcej ludzi tak zakręconych, jak ja. Od pierwszych metrów było tłoczno, wiec tempo rozpoczęcia było nieco wolniejsze. Po kilometrze przyspieszyliśmy z Piotrem, by nie dać plamy i ukończyć połówkę poniżej 1:35. przez cały czas biegu kontrolowaliśmy wszystko, sądzę, że nie było szarpania tak jak trzeci pacemaker, który wyrwał do przodu, a na ostatnich metrach go wyprzedziliśmy (chyba opadł z sił), słyszałem też niezadowolenie z ust biegaczy, że koleś, który miał ich prowadzić, za szybko zaczął i szarpał podczas biegu. To nie o to chodzi, zajechać innych, a później samemu nie mice siły. Lepiej jest utrzymywać równe tempo i czerpać przyjemności z biegania. Ja przez cały bieg świetnie się bawiłem, dopingowałem innych, pomagałem, starałem się jak mogłem by to inni dzięki mnie mogli złamać magiczną liczbę 1:35. Często można było usłyszeć z moich ust słowo ogień, to wszystko przez znajomego, trzeba jakoś wszystkich zmotywować. Największe brawa należą się, walecznej kobiecie Katarzynie Pastuszek, która dzielnie walczyła z zajączkami do samego końca. Brawo dla Ciebie Katarzyna ! Za rok widzimy się na 1:30. Nie masz wyjścia, trenuj, a złamiemy półtorej godziny. Teraz czas na słowo o moich znajomych. Zaczniemy od kobiet, bo tak wypada To dla niej największe brawa za czas, który wykręciła, nic nie musiała, ale mogła, nikt jej nie kazał, a ta kobieta to zrobiła. Tak to Joanna Błoch, jak dla mnie jest prawdziwym mistrzem. Co tu dużo mówić, czas mówi sam za siebie 1:58:17, złamanie 2 h to wyczyn dla niektórych dla niej to pestka. Zrobiła to, jestem z niej dumny, jak ojciec z córki. Poniekąd trochę jej pomogłem, posłuchała rad trenera. Joanna Cłapa to druga kobieta z naszego teamu, 2:16:13 to czas, w jakim udało się jej pokonać półmaraton, sukces rodzi się w bólu, na coś więcej przyjdzie jeszcze czas, ale i tak jestem dumny, że udało się jej tak szybko przybiec, nie jest to proste jak na debiut w tak wielkiej imprezie i na takim dystansie. Gratulacje dla ciebie, trenuj, trenuj, a wyniki przyjdą same. Wszystko małymi kroczkami, powoli do przodu.

Teraz nasz etatowy gość Andrzej Smętek, można powiedzieć nasza maskotka, to on zaraża wszystkich swoim szaleństwem i ogniem przed każdym biegiem. Jako że przez tydzień przed półmaratonem leczył się z przeziębienia, należą mu się gratulacje. Za ukończenie i dotrwanie do mety w zaskakującym czasie. Tak tak tak 1:45:05 to nie przelewki w takim czasie ukończył dystans. Szacunek dla tego gościa i podziw. Andrzej ogień. Nie spodziewałem się, że niektórym pójdzie tak znakomicie, ale Waldemar Szumski przekroczył moje oczekiwania. Ten chłopak powoli mnie goni a w tej imprezie pokazał lwi pazur i przegonił. 1:30:43 to czas, w jakim zameldował się na mecie. Coś wspaniałego jeszcze trochę i złamie upragnione półtorej godziny i to jeszcze w tym roku, to pewne możecie mi wierzyć. Jestem pewien, że jeszcze przyjdzie czas i stanie ze mną na podium tego mu życzę.

0 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page