Półmaraton Kamiennych Weselników 2017
Siema. Jak wiecie, pomorze było podzielone na startujących w dwóch biegach odbywających się w ten dzień. Były to 55. Bieg Westerplatte i pierwszy półmaraton w Somoninie z cyklu Kaszuby Biegają. Jako, iż jestem zapisany na cały cykl Kaszub, wybrałem start w półmaratonie. Dla mnie to, ogromna przyjemność startować na Kaszubach, zawsze jest przyjemna atmosfera, niezależnie od wyników, z czego bardzo się ciesze. Start biegu przewidziany był na godz. 13, wiec miałem sporo czasu, by się przygotować, nie jestem zmotoryzowany, to udałem się do Somonina kolejką PKM. To bardzo dobre rozwiązanie, dla nieposiadających auta. Przed samym biegiem, szukałem kogoś, kto by mógł mnie poprowadzić na konkretny czas, gdyż nie byłem pewien, jak zareaguje organizm, po przeziębiany. Niestety nie udało mi się znaleźć, wiec ustawiłem zegarek na czas 1:27:00, dystans 21,100. To był mój cel. Na długo, przed startem zacząłem rozgrzewkę, dosyć długą, nie chciałem, by podczas biegu złapała mnie kolka. To było najdłuższe 20 min w moim życiu, teraz nie żałuje tej decyzji. Ustawiłem się w drugim rzędzie i pozostały już ostanie chwile do biegu. Odliczanie i ruszam, pierwszy kilometr był z górki, nie poleciałem go na maksa, ale dość szybko (3:38). Późnej już tylko kontrolowanie średniego tempa w planach miało to być 4:07, to naprawdę szybko, jak na mnie, ale już raz biegłem w tym roku na takie tempo, a to wszystko przed maratonem w Gdańsku. Według zegarka szło naprawdę świetnie 5 km, to czas 20:16, czułem się dobrze, nie miałem problemów z trasą, a ta do łatwych nie należała. Przed 7 kilometrem wyciągam pierwszy żel, o dziwo udało mi się wycisnąć wszystko, przeważnie mam z tym problemy. Czas na kolejny pomiar czasu, 10 km to 40:58. Powiem wam, dawno tak dobrze mi się nie biegło, jak w niedzielę. Czułem się świeżo i tak lekko, aż do 11 kilometra, gdzie dopadła mnie kolka, z którą sobie dość szybko poradziłem. Na wszystkich zbiegach cisnąłem prawie pod tempo na 10 km, a na podbiegach nieznacznie zwalniałem, ta taktyka się sprawdziła. To był ten dzień, kiedy w końcu szło. Cały czas nie wiedząc, na jakiej pozycji biegnę, doganiam dwóch zawodników, wydaję mi się, że za szybko zaczęli i dlatego udało mi się ich dogonić. 15 km to 1:01:58, czuję, że jest zapas, w oddali widzę kolejnego zawodnika, którego po czasie doganiam. I tu zaczyna się walka, kolega mówił, że jest 4 a ja 5. Naprawdę nie wierzyłem w to, a do mety zostało jeszcze sporo kilometrów. Przez ostatnie kilometry motywujemy się nawzajem. Pilnując się zawodnika z przodu, wcale nie czułem, że przyspieszam. Podziałał on na mnie motywująco. Plan do końca to trzymać się go i tyle, bo przecież 5 miejsce jest świetne, jeżeli faktycznie tak było.Wtedy nie wiedziałem, że robię coś nieoczekiwanego. Od 18 kilometra włączyłem drugi bieg, a tak naprawdę tego nie odczułem, tak prezentują się odcinki (3:11, 3:31, 3:57, 3,29). Patrząc na to teraz, czuje dumę i to bardzo cieszy, a jak wiadomo, trasy na Kaszubach nie należą do łatwych. Oczywiście jak zawsze wpadam na metę, pełny energii i szaleje tak jak to w moim stylu. Ciesze się, że cel został osiągnięty, to da mi kopa do ciężkiej pracy i walki o nowe rekordy. Z czego jestem zadowolony? Wtedy wszystko wyszło, jak trzeba, dawno nie maiłem tak dobrego biegu. Poprawiłem w końcu życiówkę w półmaratonie z 1:27:54 na 1:26:49, osiągnąłem rewelacyjne 5 miejsce, wiadomo nie było czołówki, ale takie sytuacje trzeba umieć wykorzystać. I najważniejsze to ostanie kilometry, pobiegłem szybciej niż cały dystans. Na koniec dodam mały akcent, bardzo ważny w sporcie, dla tych panów, a raczej pana należą się ogromne brawa. Nie walczył o wynik, a wolał pomóc koledze, Grzegorz Kepka miał problemy, by dotrzeć do mety, a wtedy na pomoc przyszedł inny biegacz. O kim mowa ? To Mateusz Raszewski, pozytywnie zakręcony biegacz jak ja, który wiedział, co jest ważniejsze w tym biegu. Dla takich ludzi chwała, uznanie i szacunek. Piękna chwila, którą zapamiętam do końca życia. To jest sport, a nie walka o zwycięstwo. Dla mnie w tym momencie już wygraliście. Podziwiam. Biegowa piątka dla was panowie, tak wpadają na metę.