Sopocka wiosna na 5
Każdy w bieganiu ma jakiś cel, inni biegają dla przyjemności, by się dobrze bawić, spotkać ze znajomymi, na koniec zjeść posiłek, lub dla medali. Za to inni walczą o wyniki, życiówki, każdy start traktują poważnie. Szczerze mówiąc, jestem pośrodku wszystkich. Lubie się świetnie bawić, a zarazem walczyć o nowe rekordy. Tak było tego dnia, gdzie wystartowałem w Sopocie na dystansie 5 kilometrów. Miał to być ostatni sprawdzian przed zbliżającym się maratonem w Gdańsku 15 kwietnia. Swoją formę sprawdziłem już jakiś czas temu podczas Onico Gdynia półmaraton. Test wypadł świetnie, czas 1:22:39 jest nową życiówką na atestowanej trasie. Wracając do dzisiejszych zawodów, pogoda była iście wiosenna, a nawet letnia dość ciepło. To nie sprzyjało biegaczom, ale cóż trzeba startować w każdych warunkach.
Pakiet miałem odebrany w piątek, wiec do Sopotu nie musiałem jechać wcześnie, ale z drugiej strony nie mogę być na ostatnią chwilę. Rano, standardowe śniadanie biegacza, kanapka z miodem i kawa. Toaleta i ruszam. Znowu się cieszyłem, że spotkam wielu znajomych i porozmawiam o tym wszystkim, a dokładnie o bieganiu. Uwielbiam to. Na miejscu melduję się po 11. Przebieram się w ubrania biegowe i szykuję do rozgrzewki. Przeprowadzam ją dokładnie, a wszystko po to, by nie dopadła mnie kolka podczas szybkiej piątki. Tego dnia piję naprawdę dużo płynów. Wszystko przez temperaturę, która panowała. Przed startem kolejna toaleta i rozmowa ze znajomymi o planach na ten bieg. Ja w głowie miałem jakiś plan, chciałem złamać barierę 18 min.
Ustawiam się na linii startu, gdzieś za najszybszymi, już wtedy wiem, że to nie będzie dobry bieg. Czuję suchość w gardle, a wiem, że wcześniej piłem dużo, no cóż, tak bywa. Odliczanie i lecę. Jak zawsze mam w zwyczaju zaczynam za szybko, pierwszy kilometr jest najszybszy, teraz tez tak było. Wyszło 3:29/km. czuje, że jestem gotowy biegać takim tempem krótkie dystanse, ale tego dnia było ciężko. Drugi kilometr to lekkie zwolnienie, ale i tak szybko, jak na mnie 3:34/ km. mam nadzieję, iż kiedyś utrzymam takie średnie tempo na zawodach. W sumie mam czas, wystarczy tylko trochę zmienić treningi i będzie dobrze.
Trzeci kilometr to najtrudniejsza część trasy, ścieżki w parku, nie bardzo za nimi poprzepadam, nie lubię nierównej nawierzchni, chociaż często biegam po lesie. Wyszło całkiem względnie 3:48/km. Wszystko dlatego, iż za szybko zacząłem początek. Na czwartym kilometrze złapałam mnie lekka kolka, na tyle, by jeszcze bardziej spowolnić moje bieganie. Nie byłem z tego faktu zadowolony, ale cóż, nie zatrzymam się teraz, meta jest naprawdę blisko. To był mój najgorszy kilometr podczas tych zawodów, a dokładnie 4:08. Teraz analizując wszystko, wiem, że pogoda też zrobiła swoje, a ja popełniłem szkolne błędy. Ostatni kilometr wiem, iż jestem naprawdę blisko, staram się przyspieszyć, na tyle ile starczy mi sił, chociaż nigdy nie biegnę do odcięcia. Przez ostanie 200 metrów czułem ,że na plecach mam rywala, który łatwo się nie podda. Mocniejszy zryw, by nie dać się dogonić i wpadam na metę. Chyba jako jedyny z biegaczy zawsze muszę coś wykrzyczeć, tak żywo reagować.
Czas odcinka to 3:55, czas ostatnich 200 m to średnio 3:37, a całkowity czas to 18:12. Jest całkiem nieźle, chociaż wiele trzeba jeszcze poprawić. Oficjalnie melduję się na 21 miejscu open i 7 miejscu w kategorii M 20-29. Teraz pozostało już tylko czekać na niedzielę, oby nie było za gorąco, bo o dobrym wyniku mogę zapomnieć. Dziękuje wszystkim, którzy trzymają za mnie kciuki, jesteście wspaniali. Do zobaczenia podczas gdańskiego maratonu, będzie ogień, jeżeli wszystko będzie sprzyjało.