top of page

Zawody w Sztumie

Pamiętam jak dwa lata temu, a dokładnie na początku roku 2016 wystartowałem pierwszy raz w Sztumie. Można powiedzieć, że wtedy tak naprawdę zaczynałem swoją przygodę z bieganiem. Teraz mija czas, a ja powracam na trasę wokół jeziora Sztumskiego. Jest to drugi etap GP Sztumu na dystansie 9,2 km. Podczas pierwszej edycji zająłem dość wysokie 22 miejsce z czasem 35:23. Cel na ten etap, to poprawić czas. Wiedziałem, że warunki będą ciężkie, mokry śnieg i wiatr nie ułatwiał dobrego biegania, ale ja chciałem wypaść lepiej. Przed startem ustawiam zegarek na wyścig, czyli czas 36 min i dystans 9 km, bo tak ostatnio pokazał mi mój tom tom.


Na długo przed zawodami ruszam na rozgrzewkę, bo bez tego biegacz nie da rady pokonać rywali, oczywiście można wystartować beż rozgrzewki, ale mi to nie pomaga i łapie mnie kolka. Rozgrzewka trwa bardzo długo, zawsze się obawiam o kolkę. Jako doświadczony biegacz nie mogę sobie na to pozwolić. Spotykam znajomych, krótka rozmowa i ustawiam się z przodu na linii startu. Odliczanie od 10 w dół i lecimy. Wszystko przebiega bardzo dziwnie, przeważnie pierwszy kilometr, kiedy zaczynam, jest najszybszym podczas zawodów. Tym razem tego nie było. Poszło spokojnie 3:48/km i prowadzę z własnym cieniem, bo taka była taktyka. W moim przypadku się sprawdza.


Na pierwszych kilometrach nie miałem zbytnio czasu, by patrzeć w obiektyw, bardziej skupiałem się na biegu. Na lepsze zdjęcia przyjdzie czas. Drugi kilometr to przyspieszenie o 2 s, a dokładnie 3:46/km. Szło świetnie, czułem się dobrze i o to chodziło. Kolejny kilometr to 3:43, nawet nie wiem, kiedy przyspieszyłem, a małymi krokami zbliżałem się do połowy dystansu. Nie wiedziałem, na którym miejscu jestem, ale to nie przeszkadzało mi, by robić to, co umiem najlepiej. Trzymać się biegaczy z przodu, a na końcu walka o kolejną pozycję. Mijam metę, to znak, że zostało jeszcze jedno okrążenie. Nie czułem się źle, ale tempo nieznacznie spadło. Chociaż i tak było szybkie poniżej 4 min na kilometr.


Jestem w połowie jeziora, czuje, że jest coś nie tak, kilka głębszych oddechów i wszystko mija. Trzymam się rywala z przodu, by na koniec zaatakować. Przeważnie pod koniec zawodów, ktoś krzyknie, by mnie zmotywować. Tutaj nikogo nie miałem, więc sam musiałem zawalczyć o lokatę. Głowa mówi mi, że dasz rade, że jesteś w stanie przyspieszyć. Mam serce do walki, tylko szkoda, że tak późno.


Ostatni zakręt w lewo, widzę plażę w Sztumie i dwóch rywali na wyciągnięcie ręki. Szkoda, iż tak późno zaatakowałem, gdyż czułem tyle siły, by wbiec na metę przed nimi. Jak bym zaczął finisz szybciej, to by się udało, a tak wyprzedziłem jednego rywala. Wpadam na metę na 20 miejscu z czasem 34:39. Tak jak pisałem na początku, warunki były ciężkie, a jednak udało mi się poprawić czas, oczywiście lokatę też poprawiłem o dwa miejsca. Pomimo treningów pod Zimowego TUTA dystans 65 km jestem zadowolony z wyniku. Na szybkie bieganie jeszcze przyjdzie czas mam prawie cały rok. Na razie buduje wytrzymałość, jeszcze trochę to zajmie. Do TUT — Trójmiejski Ultra Track pozostało mniej czasu. Plan na bieg jest, wszystko okaże się po ostatnim wybieganiu 30 km. Z ciekawostek: po dwóch etapach zimowego GP Sztumu zajmuje 20 miejsce w klasyfikacji generalnej i jestem 6 w kat. 20-29, ale jak wiecie, nie utrzymam tego miejsca, gdyż ostatni etap jest tego dnia, kiedy zimowy tut.

1 wyświetlenie

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page